... uzależnione od pomocy rodziców... Takie emocjonalnie zubożałe, bo rodzice nie mieli siły i chęci do nawiązania z nimi ciepłego, bliskiego kontaktu... No, chyba że na ich warunkach... Na waruniach ważnych rodziców... Takie jak ja i wiele innych... Wynagradzane potem w życiu pomocą finansową czy inną materialną... Niestety nie naprawi się już tego co nawet nie zaiskrzyło między nami dziećmi, a Wami rodzicami... Nestety, nie naprawi się już tego, że do domu rodzinnego nikogo z naszej trójki nie ciągnie i najzdrowsi jesteśmy wszyscy gdy utrzymujemy emocjonalny oraz fizyczny dystans... Pozostaje zaakceptować, kochać za to, że daliście nam życie, być wdzięcznym z całego serca za wszystko co dobre od siebie otrzymaliśmy, i za pomoc finansową przez te wszystkie lata z Waszej strony, chociaż nie wiem czy nie wyrządziła ona więcej szkody niż korzyści w procesie naszego dojrzewania i usamodzielnienia się... Ja już dawno odpuściłam obwinianie kogokolwiek za moje życie oraz uświadamianie Wam, ze dzieci są wypadkową rodziców oraz przodków w stopniu dużo większym niż to się człwiekowi wydaje... I tak to do Was nie dociera... Aha... I jak to jest, że nadal po prawie każdym kontakcie z Wami nadal tracę rówowagę? Zachodzę w głowę... chociaż - to trzeba przyznać - już na dużo któtszy czas niż kiedyś.... Zdrowia, siły, radykalnego wybaczenia oraz spokoju Wam życzę... Daję radę na tyle na ile w danym momencie mnie stać. Córka."
2.12.2017r. fragment "Owoce"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz